piątek, 31 stycznia 2014

Sheaffer imperial II deluxe


... Pojechałem ja kiedyś do Lublina, kolegę pożegnać. Kolega poznany jeszcze w harcerstwie, więc sami rozumiecie. Pożegnanie było wylewne. Powiem, że aż nadto. A po pożegnaniu, następnego dnia spotkałem się z nieznajomymi znajomymi, aby obejrzeć sobie ich pióra. Nie pamiętam jak dotarłem na miejsce spotkania, ale pamiętam, że jeden z kolegów miał sheaffer'a. Nie pamiętam jakiego, ale pamiętam, że postanowiłem kupić sobie jakiegoś sheaffer'a, najlepiej ze starego wypustu. Aha, pamiętam też, że postanowiłem nie pić więcej perły chmielowej. Wet za wet, no nie?



... Tak czy siak, jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Przeszukałem zakątki Internetu i stwierdziłem, że na początek nabędę sobie sheaffer'a imperial II de luxe. Uznałem tak, bo po prostu takie znalazłem w akceptowalnej przeze mnie cenie i w satysfakcjonującym mnie stanie. Stan ów, był to stan USA, a nazywał się NOS, czyli nieużywany zapas magazynowy. A cena była taka, że Izba Celna w Przemyślu, obeszła się ino smakiem, bo limit nie został przekroczony, ha!


... Pióro przez mnie zakupione było produkowane we wczesnych latach sześćdziesiątych. Od zwykłego, że tak powiem regularnego imperial'a II różni się skuwką, która wykonana jest z matowej, ale lakierowanej stali i posiada krótki klips z białą kropką, bez nazwy firmy, tak jak to miało miejsce z zwykłym imperial'u II. Na kapie znajdowała się naklejka z nazwą modelu oraz oznaczeniem tęgości stalówki. Znajdziemy też na niej napis: SHEAFFER -- MADE IN U.S.A.


... Pióro posiada cylindryczną stalówkę, która obejmuje osadkę, niczym pierścień Nibelungów. Stalówka nie posiada żadnych oznaczeń, a znajdziemy tam jedynie nazwę producenta oraz kraj pochodzenia. Stalówka wykonana jest prawdopodobnie ze stali, aczkolwiek podają, że jest to palladium silver steel. Nie wiem co to znaczy, ale muszę przyznać, że stalówka mimo tęgości fine pisze nad wyraz gładko. W dodatku jest bardzo twarda, co jest zrozumiałem, kiedy weźmie się pod uwagę grubość blachy, z jakiej została wykonana. A grubość ta wynosi 1mm. Dzięki tej właściwości, to jest twardości, można podpisywać faktury z dwiema kopiami, bez większego problemu.


...


...


...


... Kształt stalówki jest, że tak powiem, obłędny.

... W miejscu łączenia osadki z obudową znajdują się trzy sprężynujące, metalowe wypustki unieruchamiające kapę. Natomiast na obudowie po raz kolejny widoczna jest nazwa producenta i kraj produkcji.


... Pióro posiada system napełniania typu touch down. System składa się z gumowego zbiorniczka i dwóch stalowych rurek z otworami. Aby napełnić pióro atramentem odkręcamy blokadę na obudowie i wyciągamy rurkę zewnętrzną. Następnie rurkę wsuwamy z powrotem, przez co woreczek zostaje ściśnięty, resztka atrament, tudzież powietrze zostaje wypchnięte przez stalówkę. Kiedy rurka zostanie całkowicie wsunięta, otwory na niej i na rurce wewnętrznej się pokrywają, ciśnienie się wyrównuje, przez co do zbiorniczka zasysany jest atrament. W teorii, kiedy układ jest szczelny, do całkowitego napełnienia powinien wystarczyć jeden suw w tę i nazad.


... Zarówno zakończenie skuwki, jak i obudowy dąży do kwadratu. Lubię kwadrat, zwłaszcza kiedy jego wymiary wynoszą 6x6cm.


... Błysk i połysk, to jest to co lubię. I kwadrat też lubię.




...



... Stalówka pisze cienko i dość sucho. Jak widać, linia jest porównywalna liniami zostawianymi na papierze przez z współczesne europejskie stalówki o tęgości EF.


...


... Na długość pióro porównywalne jest z parkerem 45. 

... Dane techniczne:
- długość pióra zamkniętego: 136mm
- długość pióra ze stalówki: 103,2mm
- długość skuwki: 61,5mm
- średnica pióra: 11mm
- masa pióra napełnionego: 19,7g

... Podsumowując: jest to pióro bardzo przyjemne w użytkowaniu. Stalówka bardzo gładka i bardzo cienka. W sumie same plus i jeden minus, którym jest słodka nieświadomość ilości atramentu w piórze. No, ale taki minus możemy przecież pominąć, nieprawdaż?


PS. Jest też wersja alternatywna, o której szczerze powiedziawszy zapomniałem, że ją napisałem.

środa, 22 stycznia 2014

OM NOM NOM, NO!

... No zdenerwowałem się. Już dawno się tak nie zdenerwowałem. Ale jak się nie zdenerwować, kiedy rzucają na mnie kalumnie i jeszcze sobie podśmiechujki robią, że to niby z przymrużeniem oka. A niech sobie mrużą na zdrowie. Co mi tam. są gorsze sprawy, na przykład uszkodzenie emulsji na gotowym powiększeniu. To denerwuje bardziej.

... No ale co dzisiaj? Ano dzisiaj klepnę sobie, odwlekaną już jakiś czas, recenzję olympusa OM-4Ti. Najbardziej zaawansowanej puszki z serii OM, a przy okazji ostatniej w rodzinie. Nie będę przytaczał suchych danych technicznych aparatu, bo to bez problemu znajdziecie na przykład na tej stronie. Nie będę też opisywał, jak stałem się posiadaczem tego cudeńka, bo to też oczywiste. No może oprócz tego, że trochę obraziłem Anglika, od którego kupiłem aparat. Ale w sumie niegroźnie i niechcący w sumie. Samo wyszło. Ciekawsza by była odpowiedź na pytanie "dlaczego?", ale odpowiedzi na to pytanie nie znam, więc nie odpowiem. Więc co będę tu czynił? Ano będę opisywał aparat najlepiej jak potrafię.

Fig. 1 Mordka z prawej

... Aparat dotarł do mnie w stanie niemalże miętowym, dzięki temu spod czarnej farby prawie nie widać tytanu. Obciach byłby to straszny, gdyby było widać. Każdy bowiem szanujący się fotograf wie, że spod czarnej farby ma być widoczny tylko i wyłącznie mosiądz, a nie jakiś tytan. Jeszcze kto pomyśli, że to amelinium, i co wtedy. A że to tytan mówi nam dobitnie dopisek za oznaczeniem modelu, czyli OM-4 Ti. Ale co poza tym? Poza tym widzimy na ściance bocznej gwint, który służy do mocowania tak zwanego uchwytu akcji. Pod oznaczeniem modelu widzimy elektroniczny samowyzwalacz z diodą informującą o jego działaniu. Ta sama dźwignia użyta w drugą stronę wyłącza potwierdzenie dźwiękowe wszystkich czynności. Bardzo dobra jest to opcja, kiedy nic nie piszczy i nie pika. Nie dobre jest, że dźwignia musi być w tej pozycji przez cały czas, inaczej aparat znów zaczyna nadawać, niczym J-23. Tak czy siak, aby włączyć samowyzwalacz, należy podnieść nieznacznie dźwignię i przesunąć ją w prawo. Po naciągnięciu migawki należy wcisnąć spust migawki, która nie otworzy się natychmiastowo, a dopiero po ca. dwunastu sekundach. W międzyczasie aparat podniesie lustro, zacznie błyskać diodą, a także wydawać odgłos. Nad oznaczeniem modelu widzimy dźwigienkę obrotową z napisem CLEAR. Odpowiedzialna jest ona za kasowanie pamięci pomiaru. Na prawo od oznaczenia modelu, na obudowie mechanizmu wyboru czasów widać guzik (widać słabo, bo mi low-key wyszedł w tym miejscu), którego zadaniem jest włączenie podświetlenia wizjera, kiedy zmierzcha. Normalnie bowiem podświetlenie wyświetlacza w wizjerze jest naturalne, przez światło wpadające przez okienko z mlecznego plastiku, które znajduje się nad nazwą firmy na obudowie pryzmatu. Podświetlenie działa kilkanaście sekund, później samoczynnie się wyłącza, żeby nie konsumować baterii. Dodatkowo widzimy pierścień nastaw czasów otwarcia migawki, w charakterystycznym dla serii OM miejscu, tj. na obudowie mocowania obiektywu. Kto ma ten zna i ceni to rozwiązanie. Kto nie ma i nie zna, ten się pewnie dziwi i zastanawia, jak tak można. Migawka w tak zwanym trybie ręcznym otwiera się w zakresie 1s - 1/2000s, plus B. W trybie automatycznym z pomiarem centralnie ważonym czas otwarcia wydłuża się do 60s, a w przypadku pomiaru punktowego czas ten wyniesie aż do 240s. Aha, tego za bardzo nie widać, ale na pierścieniu, między czasem 1s, a reżymem B jest zaznaczony czas 1/60s, czas pełnego otwarcia migawki, który to czas należy wybrać podczas fotografowania z lampami błyskowymi w trybie normalnym. Widzimy też przycisk podglądu głębi ostrości, ale on częścią obiektywu jest, a nie omawianego pudełka.

Fig. 2 Mordka z lewej

... Kiedy obrócić aparat, widać co innego. Na dole widzimy niewidoczny przycisk odblokowujący reżym B. Guzika nie widać, bo maciupci, ale widać napis o tym informujący, czyli B LOCK. Obok napisu, na obudowie widać zakapslowane gniazdo synchronizacji lampy błyskowej. Jakie to jest dokładnie gniazdo? Przyznaję że nie wiem, bo nie zaglądałem. Drugie gniazdo synchronizacji znajduje się na górze. Niestety nie mam zakrętki, ale za to wiem, że to jest gniazdko przenoszące pomiar OTF (off the film) do lampy błyskowej. Widzimy też dość dokładnie na obudowie pryzmatu, tuż pod sankami lampy błyskowej, pokrętło korekcji dioptrycznej wizjera. Nie trzeba kupować dodatkowych soczewek, ot! wystarczy pokręcić i tyle. Z tej strony na obiektywie znajduje się przycisk zwalniający blokadę, dzięki czemu obiektyw można zdjąć, celem schowania tego, a założenia innego.

Fig. 3 Mordka z przodu

... Od przodu widać to co już opisane, aczkolwiek pojawiła się strzałka nie wspomniana wcześniej. dokładnie nad literą T widać strzałkę, obok której znajduje się napis MEMORY. Bowiem przekręcając dźwignię w prawo kasujemy pamięć pomiaru, a przekręcając w lewo pamięć tę uruchamiamy. Nie wiem jak mogłem o tym zapomnieć, przecież na bank tego używałem. Jak pragnę podskoczyć.

Fig. 4 Mordka brakiem obiektywu rozdziawiona

... A kiedy zdejmiemy obiektyw, oprócz oczywistej kropki pozycjonującej obiektyw podczas jego zakładania, widzimy lustro z wzorem jakimś. Ten wzór i cień do tego, to ewidentny ślad lustra pod lustrem, które to lustro kieruje część światła do czujników światłomierza w komorze lustra. Nie chcę za bardzo wchodzić w tematy techniczne, bo to nie moja działka. Także tyle musi Wam wystarczyć.
Fig. 5 Plecy aka. karciocha pamięciochy

... Z tyłu nie ma nic. Plecy, kieszonka na kartę pamięci. Jednym słowem banał.

Fig. 6 Plecy wydekoltowane szmatki wyeksponowanie

... W środku też niewiele, tu dynks zwijania powrotnego, tam szpule nawijania, migawka między nie. Do tego kontakt dla ścianki danych (RECORDATA BACK 4). W sumie nic szczególnego. A! wizjer. Wizjer wielki niczym telewizor rubin, jakim go zapamiętałem, do póki nie spłonął. Wizjer wielki, jasny. Bardzo przyjemny. W wizjerze widać w postaci drabinki czas wybrany przez aparat w trybie AUTO, widać drabinkę zastępującą wskazówkę dla trybu MANUAL. Widać pamięć pomiaru w postaci kropek nad drabinką, widać informacje wszelakie. Można osiwieć, albo wyłysieć. Ja wyłysiałem, więc coś musi być na rzeczy. Nie zmyślam. Wyświetlacz włącza się po lekkim ciśnięciu spustu, a nieużywany wyłącza się po jakimś czasie. Jakim? Nie wiem, nie mierzyłem. Przepraszam. Aparat domyślnie kupowało się z matówką z klinem i rastrem, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby matówkę wymienić. A wymienić można było na bodajże czternaście innych matówek. Czystych, z liniami, ze skośnym klinem, do wyboru do koloru, że tak powiem.

Fig. 7 Kotka i jej rozgrzany dach

... Patrząc na to zdjęcie i myśląc jak to opisać, tracę resztę włosów. Tyle tu tego. szkoda gadać.

... Ale nie ma się co cackać. Kiełbachy do góry i od lewej mamy: pokrętło nastaw czułości filmu, ze skalą kompensacji ekspozycji. Aby ustawić czułość, pierścień lekko unosimy i kręcimy, aż w okienku w którym teraz widzimy liczbę 100, pojawi się ta, której pragniemy. Czułość można ustawić w zakresie od 6 do 3200ASA. Po ustawieniu czułości pierścień opuszczamy na miejsce i tak ustawiamy koło, aby skala korekcji miała zero na równi ze znacznikiem. Jest to o tyle podchwytliwe, że zera nie ma. pierścień korekcji jak widzimy funkcjonuje w zakresie od -2 do +2EV, a skok jego wynosi 1/3EV, czyli 1°DIN. Z pierścienia nastaw czułości, wystaje korbka zwijania filmu, a na prawo od tegoż pierścienia widzimy przełącznik wyboru reżymu pracy, albo MANUAL, albo AUTO, innej opcji nie ma. Chyba że ktoś poważnie traktuje BATTERY CHECK. Jego sprawa w sumie. 

... Na obudowie pryzmatu wspomniane pokrętło korekcji dioptrycznej i wspomniane sanki lampy  błyskowej. Na sankach pięć kontaktów, jeden centralny, dwa od trybu szybkiego (dla lampy F-280 1/60 - 1/2000s), jeden od kontroli mocy. Jeden zostaje niewiadomą, mówi się trudno, a karawana jedzie dalej. 

... Przeskoczywszy pryzmat mamy kilka guzików i diodę. Na przykład H.LIGHT i SHADOW. A potem SPOT. Ostatni służy do punktowego mierzenia światła. W wizjerze pojawi się tedy napis SPOT, a zmierzona wartość zostanie objawiona w postaci diamenciku nad drabinką czasów. Po wykonaniu zdjęcia pomiar zostanie skasowany. Możemy też go skasować, przekręcając w prawo dźwignię opisaną w trzecim akapicie, która tu jest widoczna w postaci dzyndzla nad spustem migawki. W rzeczywistości, to dzyndzel jest pod, ale w tym przypadku  jest nad. Można równie dobrze poczekać 120 sekund, też się skasuje pomiar. Ale komu by się chciało tyle czekać? Pomiarów punktowych można wykonać do dziewięciu, aparat je zachowa w swej pamięci i co więcej obliczy średnią. Dwa pozostałe przyciski służą po temu, żeby po zmierzeniu punktowym światła białe było białe (H.LIGHT), a czarne - czarne (SHADOW). Pamięć jest podobnie traktowana, jak w przypadku zwykłego pomiaru punktowego. Aha, po popchnięciu pypcia w lewo, w kierunku strzałki MEMORY, blokujemy pamięć pomiaru, dzięki czemu nie jest ona kasowana po wyzwoleniu migawki. W ten sposób możemy wykonać kilka zdjęć, które później łączymy w fototapetę, lub inną panoramę. Albo po prostu możemy przekadrować, o pomiar się nie martwiąc, wszak zapamiętany. O spuście wspomniałem, to ten z gwintem wężyka spustowego. Pod nim, przycisk z literą R, który umożliwia zwinięcie filmu. Dalej dźwignia naciągu migawki i na końcu aparatu licznik klatek. Licznik kasuje się po otwarciu pokrywy komory filmu, klasyka do bólu. Aha, łącząc działanie guzika R, korbki zwijania powrotnego i dźwigni naciągu migawki, możemy dokonać sztuki wielokrotnej ekspozycji.

Fig. 8 Dno
... Patrząc od spodu na aparat widzimy zakrętkę sprzęgła napędu (MOTOR DRIVE 2), zakrętkę komory baterii (2x SR44 lub 2L76), widzimy gwint statywu, styki do wspomnianego napędu oraz sprzęgło zwiania filmu, które możliwe jest tylko z napędem nr 2 (MOTOR DRIVE 2, WINDER 2 nie ma takiej możliwości). I tyle, tak to wygląda.

... Czyli wiemy jak wygląda, a jak działa? Jak cudo. Jak połączenie tradycji, z nowoczesnością. Ten aparat to (gdyby mógł chodzić rzecz jasna) chodzący slogan Japonii. Pomiar mierzy tam gdzie należy. Naciąg naciąga, niczym esencja herbaciana. Przez wizjer widać to co widzieć należy. Ja wiem, że to nic nie mówi, ale w sumie co tu mówić. Tu do gadania nie ma wiele, trzeba brać aparat do torby, torbę na ramię i fotografować. Tylko aplauz i akceptacja. Nie ma co nawet przykładowych zdjęć dawać. Przecież i tak wiem, że mi nie uwierzycie.

... Także kłaniam Wam się w pas, pozdrawiając starosłowiańskim:
... Tally Ho!

środa, 15 stycznia 2014

lamy 2000

... Za oknem plucha, jak na zimę nie przystało. Ludzie albo tak zdrowe, że nie muszą odwiedzać apteki, albo takie chore, że nie mają siły przyjść. Cóż więc robić? Może by tak recenzję napisać? O tak, fajrant za godzinę i siedem minut, więc się wyrobię z palcem w bucie.

... Miałem telefon z hurtowni, ale w porządku, nadal czas mam wyśmienity.

... Dziś postaram się rzetelnie opisać pióro, które albo można kochać, albo nienawidzić. Ze względu na wygląd rzecz jasna. Jest to pióro lamy 2000, zaprojektowane w 1966 roku, przez światowej sławy niemieckiego projektanta G.A. Müller'a. No dobra, nie wiem czy był światowej sławy projektantem, ale projektował między innymi i dla BRAUN'a i dla LAMY, a wywodził się ze szkoły BAUHAUS'U. Czyli co? Czyli prostota ponad wszystko.


... Prostota uderzyła mnie już po otworzeniu paczki. Pudełko z szarej tektury, to nie to czego się spodziewamy kupując pióro za ponad 100$. Ale i tak nie mam co narzekać, bo pudełko, które normalnie kosztuje 5€ ja dostałem w gratisie, a przynajmniej w takim przeświadczeniu żyję po dziś dzień.


... No dobra, na poważnie, to tyle kosztuje tak zwane etui prezentowe, które nadal niczym szczególnym nie jest. Ot pudełko z czarnej tektury falistej. Na "wieczku" znajduje się prostokątny otwór, przez który widać srebrną tabliczkę z nazwą firmy.


... Jako że pióro kupiłem nowe, w środku najpierw ujrzałem minikatalog. zaciekawiło mnie hasło: Design. Made in Germany. Znaczy to co było wyprodukowane w Niemczech? Pióro, czy jego projekt. Prawdę powiedziawszy zalatuje aukcją zdjęcia telefonu. Ale bądźmy dobrej myśli.


... Po szybkim przejrzeniu katalogu z rodziną LAMY 2000 i innymi wyrobami tej firmy, możemy się w końcu dobrać do pióra. Możemy? No nie, nie możemy, bo pióro zapakowane w foliowy kondonik. Na nim naklejka z kodem EAN13, która prawi, że kraj pochodzenia to Bundesrepublik. Na naklejce możemy także dowiedzieć się, jaki model kupiliśmy, z jaką stalówką no i że w ogóle to pióro wieczne, a nie długopis na ten przykład proszę kogo.


... Uporawszy się z nieśmiertelną folią HDPE, można elegancko położyć pióro do zdjęcia. Tu widzimy jak ładnie pióro sobie leży na szarym welurze. Mnie ten obraz wzrusza. Mógłbym patrzeć godzinami i płakać, jak Pietrzak w Kochaj albo rzuć.


... Jeszcze raz rzut oka na pióro na etui. dla mnie bomba.



... Gdy za oknem nielicha szarówka, za tło mi posłuży oranżowa żarówka. Ale mnie się rymło. Sam przed sobą chylę czoło. (Czy mówiłem, że skromność to moje trzecie imię? No!).

... Przedstawiane dzisiaj pióro wykonane jest ze szczotkowanego makrolonu. Czym jest makrolon? Niczym innym jak handlową nazwą poliwęglanu, używaną przez koncern z Leverkusen. Ze szczotkowanego makrolonu jest korpus, jest skuwka, jest i pokrętło tłoka. Nie widzicie go? Ja też. trzeba na prawdę mocno się przyjrzeć, żeby dojrzeć miejsce łączenia korpusu z pokrętłem. Klips wykonany jest z aluminium, a jakże szczotkowanego. Na zdjęciu widoczna jest słabo, ale jest nazwa firmy. A od spodniej strony klipsa, kiedy tam zajrzeć, widoczny jest napis GERMANY 1.


... Jedną z niewielu części, które nie miały kontaktu ze szczotką, jest szczyt skuwki. Tu mamy poliwęglan o najwyższym stopniu połysku. Widzimy też klips w całej krasie swej prostoty. Klips trzyma bardzo dobrze, ale problemu z odczepieniem pióra od kieszonki nie ma, a to pewnie dlatego, że klips jest na sprężynce, która znajduje się po stronie "klejnotu". Ściskając wierzch skuwki i górną końcówkę klipsa, bez problemu go jesteśmy w stanie rozchylić, ułatwiając włożenie lub wyjęcie pióra.

... Jeśli się rozchodzi o samo pióro, cechujące się kształtem ściętego cygara, to najpierw widzimy od lewej idąc małą zakrytą zlatkę. Spytacie, skoro zlatka, to czemu nie złota. Ano nie złota bo rodowana. Dalej mamy część aluminiową sekcji, która na trwałe jest zrośnięta ze szczotkowanym makrolonem. Właściwie, to mam tu problem, żeby jasno określić co jest osadką, a co jest rączką. Boy-Żeleński coś by na ten temat pewnie powiedział, ale że ja nie B-Ż, więc nie powiem. Tak czy siak element ten jest połączony ze sobą na stałe, i mimo że można go odkręcić, to nie można go rozebrać. A można go odkręcić od korpusu w miejscu, które na zdjęciu jest dość widoczne. Tym bardziej, że w miejscu łączenia znajdują się wypustki mocujące skuwkę. Skuwka trzyma się dzielnie, oprócz nich w skuwce są dodatkowe sprężynujące skrzydełka dodatkowo przytrzymujące skuwkę. W każdym bądź razie, skuwkę zakłada się z kliknięciem, a ściąga z mlaśnięciem. Mógłbym tak godzinami, klik - mlask - klik - mlask... Za wypustkami widać okienko podglądu atramentu, przez które zasadniczo dojrzymy jeno czy atrament jest. Ciężko bowiem się rozeznać patrząc w to okienko, a właściwie te okienka, bo jest ich cztery, jakiego koloru jest atrament w piórze, oraz jak dużo go jest. Jest to nieco upierdliwe, kiedy porówna się je do okienka w pelikanach, ale idzie z tym żyć. W sumie są w życiu większe problemy.


... Skuwka pasuje idealnie na korpus. Czasem myślę, że nawet zbyt idealnie, bowiem nie raz i nie dwa, zdarzyło mnie się niemnożko przekręcić pokrętło tłoka. Atramentu nie uroniłem, ale bez strachu się nie obeszło.

... Kapa jest plastikowa i lekka, więc można spokojnie pisać kiedy jest zatknięta na koniec, bowiem nic nie przeważa, można nawet powiedzieć, że rozkład masy zmienia się w stopniu minimalnym.


... A na tym zdjęciu widzimy klips w pełnej krasie, tyle że z profilu. Aby rozchylić klips, o czym pisałem wcześniej, należy przyłożyć wektor w miejscy litery Y i działać prostopadle do kierunku klipsa.

... A na pierwszym planie zlatka o tęgości EF. Cienka, gładka i niezbyt mokra, ja lubię.


... Spływak równie mały jak zlatka, a do tego otwór na który trzeba uważać podczas mycia pióra. Przez ten bowiem otwór pióro pozbywa się atramentu, wody i jakiegokolwiek innego płynu, jaki nabierzecie do pióra.


... Na szczycie korpusu srebrna kropka. Pozazdrościli sheafferowi, czy co?


... Było nas trzech, w każdym z nas inna krew...

... Wielkością LAMY 2000 nie ustępuje TWSBI 580, zarówno pod względem długości, jak i średnicy. Co do średnicy, to jest ona tak duża, że ciężko nabrać atrament z małych plastikowych buteleczek diamine. Po prostu lamy 2000 się nie mieści w otworze. Od pelikana m250 jest zdecydowanie większe. Ale tylko kiedy pióra są zamknięte, bo...


... Gdy otworzymy, większych różnic nie ma. Przy czym należy pamiętać, że pelikana i LAMY skujemy od tyłu, a TWSBI nie.


... Przyłożywszy LAMY 2000 ze skuwką na dupce, to tak samo potraktowanego Konrada zauważamy, że L2k nieznacznie większym jest.


... A tak wygląda obok drugiego zakapturzonego chowańca.


... Można powiedzieć, że konfrontacja z parkerem 45 rzekłbym remisowa. Zarówno kiedy pióra są zamknięte, jak i wtedy kiedy są otwarte i zatknięte.

... Dane techniczne:
- długość pióra zamkniętego: 138,7mm
- długość pióra ze stalówki: 117,7mm
- długość skuwki: 64,3mm
- średnica pióra: 13mm
- masa pióra napełnionego: 26,75g



... Wiemy jak wyglądało opakowanie, jak wygląda samo pióro, a jak wygląda pisanie? Otóż pisanie tym piórem wygląda fenomenalnie. Stalówka mimo rozmiaru EF nie drapie, nie skrzypi, nie jęczy, nie miauczy, dosłownie nic. Znaczy nie do końca nic, bo pisze. A kiedy pisze, to jak nożem w masło. Doprawdy, brak mi epitetów i porównań, żeby opisać wrażenia z notowania myśli tym piórem. W każdym bądź razie właściwościami pisarskimi na głowę bije wszystkie inne moje pióra z porównywalnymi stalówkami, no może z wyjątkiem imperiała i Konrada. Drugim równie gładko piszącym piórem jest pelikan M-250 ze zlatką OB, ale to już opowieść na inny zimowy wieczór.


... Pióro mimo, że kreskę ma cienką, pisze dość mokro, wystarczy porównać czas schnięcia salamandra w recenzji tego atramentu, którą popełniłem parkerem 45. Grubość kreski porównywalna z innymi europejskimi EeFkami.


... Podsumowując myślę, że warto kupić lamy 2000, oczywiście jeśli Wam się podoba jego wzornictwo, bo wygląda jak wygląda, ale pisze wyśmienicie.

... Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie.

PS. Nie udało się skończyć recenzji w pracy. Ale nie szkodzi, bywa.

piątek, 10 stycznia 2014

parker 45

...  Po ostatniej mojej recenzji pozostał mi niesmak, wiecie ten z rodzaju tych powstałych podczas całonocnej podróży pociągiem PKP, najlepiej składem EN57, rozumiecie nie? Jeśli nie rozumiecie, to kiedyś Wam wyjaśnię, ale nie teraz, teraz pora na parkera 45 w dwóch odsłonach.



... Znacie ten dowcip o carskim generale i zagadce? Tu jest tak samo, pióro w lesie, bez sensu.


... Ale miało być do rzeczy. W sumie to nie wiem jak trafiłem na tego parkera. Może dzięki kol. Atuzi? Może kiedy próbowałem zidentyfikować pewnego parkera? Nie jest to ważne, ważne że trafiłem i postanowiłem go kupić. Pióro było produkowane w latach 1960 - 2008. Zostało wprowadzone jako model budżetowy. Miewało stalówki stalowe czyste, stalowe złocone i złote. Różnie z tym bywało. Pierwsze co się rzuca w oczy to mocno wrzecionowaty kształt, ale też bez przesady. Na skuwce klips z typowym dla parkera motywem strzały. Klips przykręcony klejnotem chromowanym. wersja wykończenia plastik + stal szczotkowana oznaczana była jako classic, w odróżnieniu od...


... wersji CT aka "arrow", która miała plastikową kapę, oraz wersji "flighter", która z kolei była cała z metalu. Tym metalem była na przykład szczotkowana stal. Była też wersja "insignia", która była metalowa, pokryta złotem. Występował także model "coronet", który posiadał "klejnot" na końcu korpusu. Taki wyrośnięty dość.

... Model CT pojawił się w produkcji w roku 1962, kiedy parker nabył odpowiednie wtryskiwarki, umożliwiające produkcję całkowicie plastikowych kap.


... Pióro na macie olfy. Też bez sensu.


... Stalówka w parkerze 45 nie dość, że niewielka, to jeszcze zakryta, niektórym to się nie podoba, ja akurat lubię. Pewnie zostało mnie to z czasów, kiedym używał hero 329 (i podobnych), które wiadomo czymże były.


... Na srebrnym pierścieniu, który znajduje się na osadce zauważyć można trzy guzdki, których zadaniem jest trzymanie skuwki. Skuwka trzyma się dzielnie, daję słowo.


... Skuwka idealnie się wpasowuje na obudowę, a dzięki temu że jest bardzo lekka, praktycznie nie czuć różnicy w wyważeniu pióra.


... Różnica długości między piórem bez skuwki, a piórem z kapą zatkniętą na tył, to jakieś 2cm. Ponieważ pióro samo w sobie jest dość długie, nawet przy większych dłoniach nie ma potrzeby wydłużania go tym zabiegiem, ale dla wygody można zatknąć i zapomnieć.


... Na skuwce, bo o tym nie pisałem, znajdziemy napisy "PARKER" i "MADE IN ENGLAND", nad którym znajduje się klasyczne logo parkera, tj. poziome jajko ze strzałą.


... Parker 45 jest piórem zasilanym na naboje w standardzie producenta. Można też z powodzeniem stosować tłoczki. pasują współczesne tłoki standardowe, jak i de luxe.


... Pasują takoż idealnie stare zbiorniczki z dętką.


... Tak to wygląda w pół-aerozolu.


... Spływak adekwatny do stalówki, w tym przypadku zlatki. Daje idealną ilość atramentu. Idealną jak dla mnie, bo klasyk pisze bardzo sucho, a jak wiecie, ja lubię.


... Makro z ręki w lesie na slajdzie 100ASA/21°DIN przy użyciu obiektywu o otworze względnym f/3,5 to nie lada wyzwanie dla fotografa i jego nerwów. Tu poradziłby sobie jedynie Simo Häyhä.


... J.w.


... Pióro w aerozolu. stalówka i spływak mocowane są pierścieniem, na którym zasadniczo widnieje tęgość stalówki. Tu widzimy literę M, ale o tym jeszcze wspomnę, bo nie uwierzycie, ale oszukali mnie!


... A tu jeszcze lepszy aerozol. Od góry patrząc mamy: śrubę mocującą zlatkę i spływak w osadce, zlatkę i spływak, osadkę i zbierak, pierścień w Albionie sprzęgłem zwany.


... Klasyk i szczała w jednym stali piórniku
... Bijatyk i kłótni było bez liku...


... Jak widzicie, plastikowa kapa jest promień szersza. Spowodowane jest to tym, że coś tam musieli jeszcze do środka włożyć i im się nie mieściło. Pisali o tym w Internetach, ale nie chciało mnie już się tego rozumieć.


... Nie wiem czy widzicie wspomniane guzdki. Powiedzmy, że ja widzę.


... Stalówki jak widać nie za duże. Zdjęcie robiłem na calowej stronie maty, czyli że cała stalówka ma ca. 2,5cm długości. Na zlatce wytłoczone są oznaczenia złota i próba: "14K" "585" oraz napis "MADE IN ENGLAND". Zlatki nieco się różnią. górna pochodzi z classica, nie ma pełnego rozcięcia, co może tłumaczyć suchość, ma też mniejsze ziarno, niż ta dolna, ze strzały.


... W miejscu litery "E" znajduje się przetłoczenie, które ułatwia pozycjonowanie stalówki na spływaku. Obie zlatki wykonane są z dość grubej złotej blachy, przez co ich uginalność jest bliska zeru. Ale znów, to co dla jednego jest wadą, dla mnie jest zaletą, bowiem bardzo łatwo się pisze tym piórem przez kalkę, a faktury z dwiema kopiami lub nalepki adresowe na paczki pióro wciąga nosem.

... Aha, bo miało być czemu mnie oszukali. Było tak, że wyszukawszy na ibełju czterdziestkę piątkę, zauważyłem, że najczęściej można złupić pióra ze średnią tęgością. Pomyślałem, raz kozłowi śmierć, niech się dzieje wola nieba. Kiedy pióro przyszło wszystko się zgadzało na pierwszy rzut oka, ziarno większe niż w eFce parkera 15, na pierścieniu mocującym eMka. Kiedy zalałem pióro i zacząłem pisać, rzekłem "ejże!", zakrzyknąłem nawet. A co mam sobie żałować. To co zobaczyłem, nie pasowało mi wcale do wyobrażenia parkerowskiej eMki, cienkie, suche, всё не так ребята. W sumie to się nawet ucieszyłem. Później kiedy kupiłem strzałkę, okazało się, że stare parkery potrafiły pisać mokrzej i grubiej, nadal im daleko do współczesnych budżetowych parkerów pod tym względem.

... Do pióra można było dokupić stalówki luzem, razem ze spływakiem i pierścieniem modującym. Były dostępne wszelakie tęgości, od XF  po OB. Obecnie też można je znaleźć na ibełju, ale ich cena częstokroć przewyższa cenę pióra.O wiele rozsądniej będzie kupić całe pióro. Ja tak włąśnie zrobiłem i kupiłem sobie drugą strzałkę, tym razem czarną, ze zlatką XF.


... Spływak w parkerze 45 jest równie minimalistyczny co i reszta. Co ciekawe jeden kanalik, który doprowadza atrament z naboju lub zbiornika przechodzi w dwa kanaliki, ale nie rzutuje to na mokrość stalówki. Żebrowany element, który stanowi rezerwuar atramentu Zbierak jest osobną częścią, wkręcaną w osadkę, podobnie jak na przykład w hero 329. Powinienem napisać, że w parkerze 51, ale że nie mam tego modelu, więc nie napiszę.



... Górna zlatka: XF, dolna: F.
... Górna: czarna strzała, dolna: klasyk.



... Na próbce bazgrołów widać dokładnie co i jak. Nie ma co więcej pisać. No dobra. Obydwoma piórami pisze się gracko. Gładko, bez przerywania, można nieco fleksować, ale zabieg ten wymaga przyłożenia siły, przez co raczej nie polecam.W chwili bazgrolenia nie miałem jeszcze strzałki ze zlatką XF, więc nie wiedziałem, że z kolei ta zlatka całkiem giętką jest i zróżnicowanie grubości linii jest już wyraźnie widoczne. A i silić się bardzo nie trzeba, żeby to osiągnąć

... Jak widzicie, stalówka klasyka idealnie się wpasowuje w towarzystwo stalówek FINE. Natomiast MEDIUM ze strzały, to rasowe M, porównywalne z pelikanowską eMką z M100.

... Aha, nasycenie atramentów na bazgrole może być nie adekwatne, kartkę pisałem jakieś dwa miesiące temu. z dziś pochodzi tylko napis wykonany czarną brylantyną.

... Dane techniczne:
--- długość pióra zamkniętego --- 135,7mm;
--- długość pióra mierzona bez stalówki --- 113,5mm;
--- długość kapy --- 63mm;
--- średnica pióra --- 11,5mm
--- masa pióra (z tłoczkiem i atramentem) ---
--- --- --- --- classic --- 15,5g;
--- --- --- --- CT "arrow" --- 16,11g (zbiorniczek metalowy!).

----------------------------------------------------------------------------------------------
... Burgundowa strzała dotarła do mnie w oryginalnym pudełku. Nawet oryginalne naboje były.



...


...


...


...


... I to by było na tyle.






























... Grzyb z Was się śmieje, hue, hue, hue.

Lycoperdon perlatum