AR3, czyli po rosyjsku АР3 (АР3 2 602 03 ТУ 25-03.1995-83) to skrót od rosyjskiej nazwy pióra wiecznego, tj. "авторучка". Pióro zostało wyprodukowane w Moskiewskiej Fabryce Przyborów Piśmienniczych im. Sakko i Vanzettiego (МНПО "Оргтехника" МЗПП им. Сакко и Ванцетти). Sama fabryka powstała w 1920 r. i była pierwotnie własnością Armanda Hammera, amerykańskiego Żyda, syna emigrantów z Odessy. Fabryka produkowała w tym czasie ołówki. Sam Hammer to też ciekawa persona, potentat, magnat i przyjaciel wszystkich, od Lenina począwszy sowieckich przywódców (łącznie z Gorbaczowem), oprócz Dżugaszwiliego. Hammer znał się też z Reaganem, oraz z rodziną Gore. Chwilę mi zajęło znalezienie, kim byli Sacco i Vanzetti, ale i to udało się rozszyfrować, ale o tym później.
Pióro fabrycznie było zapakowane w plastikowe etui z przeźroczystym wieczkiem. W etui oprócz pióra znajdowała się instrukcja oraz trzy naboje.
Mam dwie wersje pióra, różniące się wykończeniem skuwki. Jedna jest z polerowanej stali we wzorek roboczo przeze mnie nazwany bibułka papierosowa, druga natomiast jest wykonana ze szczotkowanej stali. Ta ze stali szczotkowanej chyba jest nieco późniejsza, ale o tym później.
Pióro stylistycznie ascetyczne. Nie ma żadnych ozdobników, dosłownie nic. Przyrząd wykonany jest z czarnego tworzywa, nie wiem jakiego. Znaczy puka metalicznie. Jeden Kolega pisał jaki plastik puka metalicznie, ale nie za bardzo wiem, gdzie teraz tego szukać. Sekcja zakończona jest chromowanym pierścieniem. Niestety sowieckie chromy zawsze były marnej jakości i na jednym piórze, pod wpływem mieszanki potu i atramentu, chrom wziął i sczerniał. A może to nie chrom? Nieważne.
Tu pióro jeszcze przed "naprawą" skuwki. To co widać między skuwką, a korpusem, to element trący skuwki, który ją unieruchamia na sekcji.
Korpus pióra jest nieznacznie szerszy od sekcji, dzięki czemu skuwka wie gdzie się zatrzymać, NO PASSARAN!
Długość pióra skutego i rozkutego, mniej więcej taka sama. No jak widać na zdjęciu różnica wynosi 1,2cm.
Na końcu skuwki klejnot z czarnego bakelitu, który jednocześnie jest śrubką przytrzymującą klips. Jak widać oba egzemplarze różnią się między sobą tłoczeniem klipsa. Dodatkowo klips na skuwce szczotkowanej ma o wiele słabiej wybite logo firmy. To sugeruje, że pióro jest młodsze, bowiem w sowietach matryce do tłoczenia były używane aż do końca. Zauważyłem to już dawno temu, porównując widelce z Brześcia. Skuwki siedzą na sekcji bardzo ściśle, dzięki temu pióro nie wysycha i pisze od pierwszego dotknięcia, ale niestety zdarza się i tak, że jeśli za szybko ściągnie się skuwkę, wtedy kropla atramentu wypełza na stalówkę. Na szczęście sekcja pozostaje czysta.
Na szczęście pod skuwką większych różnic nie ma. Stalówka z niepolerowanej stali, z zupełnie innym logo. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że skuwki do Moskwy jechały z Doniecka, tak to niestety w ZSRS było. Na marginesie polecam Wam książkę Tiziano Terziano "dobranoc panie Lenin".
Stalówka oznaczona jest liczbą 5,5, symbolem RЦ i logo firmy, która ją wyprodukowała (chyba). Stalówka pisze cienko, jest twarda, jak gwóźdź - jakakolwiek próba nacisku na stalówkę nie rozchyla skrzydełek, ale podnosi całą stalówkę na spływaku, co kończy się potopem babilońskim. Co do spływaka, to powiem że niewiele widziałem spływaków, ale te są wyjątkowo niesymetryczne. Ale może tak właśnie ma być? Stalówka pisze cienko i gładko. Atramentu daje mimimalnie, co przy szybkim, ale na prawdę szybkim, a nie jakimś fiu-bżdziu, pisaniu kończy się przerywaniem. U mnie najczęściej się to przytrafia podczas parafowania, kiedy że tak to ujmę, nacieram stalówką, niczym sowieci na Łuk Kurski.
Pióro zasilane jest z naboi БЧ22 (ТУ 25-0308.046-83). Na zdjęciach widoczne są dwa naboje z datami produkcji lipiec i listopad 1987 r. Nie pamiętam już jakiego koloru był oryginalny atrament, ale na bank jakiś niebieski.
Same naboje, mimo rzekomego internacjonalizmu bolszewików, już takie internacjonalne nie były. Na rodzinnym zdjęciu z nabojem watermana, widać jak na dłoni, a właściwie na macie olfy, że średnica wejściowa rosyjskich nabojów jest zdecydowanie większa. Aby internacjonał się zmieścił w AR3, trzeba by mu spiłować mordkę, ale to by było bez sensu, bo człowiek cały by się powalał atramentem.
Pióro w porównaniu do innych piór przeze mnie posiadanych, jawi się dość małym. Jest nieznacznie mniejsze od herlitza tornado i znacznie mniejsze od twsbi 580. Mimo wszystko w dłoni leży dość wygodnie, choć centymetr więcej na długość by nie zaszkodził.
Ogólnie uważam to piórko za dość udany wyrób. Zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę cenę, tj. dwa ruble.
Na koniec próbka pisma:
Dziękuję z uwagę i pozdrawiam Was staropolskim:
Tally Ho!
oryginalnie recenzja pojawiła się na forum: http://www.piorawieczneforum.pl/index.php?/topic/2955-ar3/