Wpis pochodzi z forum, dlatego wstęp cokolwiek głupi i bez sensu, ale nie miałem pomysłu, jak go zmienić, więc wklejam całość w oryginalnym brzmieniu.
Pomimo
miażdżącej fali krytyki, jaka na mnie spłynęła po wczorajszej recenzji,
postanowiłem się nie poddawać i napisać recenzję jeszcze gorszą, to
jest zawierającą jeszcze bardziej kontrowersyjne słownictwo, składnię,
fleksję i apopleksję. Bo ja Was lubię, ale co to mnie obchodzi, co Wam
się podoba. Jednemu się podoba pisać grotami o tęgości XF, a drugiemu
BBC, i co zabroni kto? No!
W
każdym razie siedziałem i dumałem o czym by tu dziś napisać. Wy już
wiecie, przeczytaliście tytuł recenzji, ale ja nadal się waham. No ale
niech będzie, że będę kontynuował sagę o czarnych piórach z wbudowanym
tłokiem. Dlatego dziś spróbuję Wam przybliżyć postać pelikana m250,
którego posiadam i który jest w moim posiadaniu, żeby nie było
wątpliwości, że piszę o cudzym.
Pelikan
ów, z tego co podają annały, pochodzi prawdopodobnie sprzed roku 1997.
Świadczyć o tym może kłobuk równy pozostałej części skuwki, bez żadnych
wcięć, oraz znak firmowy na nim. I na grocie też, o czym za chwilę
wspomnę ponownie. Tak czy siak, kiedy pióro jest ładnie oparte o
olympusa xa, kształt kłobuka widzimy ino, ino. Lepiej widać
charakterystyczną spinkę ukształtowaną na podobiznę dziobu pelikana. Czy
właściwie pyska, bo tamuj ślipki jakowe migocą. Hmmm..., tylko że ptaki
chyba nie mają pysków. No ale wiecie co mam na myśli, czy nie macie?
Nie macie? Nieważne. Aha spinka wykonana jest z jednego znaczy kawałka
metalu i jest dokręcana do skuwki właściwej kłobukiem, z wykorzystaniem
wkładki skuwki. Wkładka ma duży gwint i małe ząbki, łatwo ją umiejscowić
w skuwce, tyle tylko, że trzeba mieć długopis, z którego wyjmujemy
wkład i nim przytrzymujemy wkładkę, podczas dokręcania kłobuka. Lecimy
dalej, czyli w dół zmierzamy, czyli spadamy i widzimy dwa pierścionki
nałożone. Cienki jest wąski i na nim nic nie ma, a na szerszym jest
napis, a zasadniczo dwa. Jeden napis brzmi "PELIKAN", drugi "GERMANY".
Dzięki czemu wiemy, że pióro już ze zjednoczonych Niemiec, przynajmniej
administracyjnie. Dalej mamy kawałek czarnej nudy, z tym samym
zastrzeżeniem co w przypadku montblanka, że to czarne, pod światło jest
ciemnobordowe, takie oberżynowe nawet raczej. Kiedy skończy się nuda,
dochodzimy do uskoku i wiemy już, że jesteśmy na pokrętle tłoka.
Po
odkręceniu skuwki widzimy złoty grot, prawdziwie złotym a nie jakimś
tam farbką modelarską pociągnięty. Musicie bowiem wiedzieć, ci którzy
nie wiedzą, że tym się różnił model 250, od modelu 200, że miał złote
groty. Taka namiastka suwerena. Jest to dla mnie zresztą dziwne, że w
owych dniach M200 miał te same wymiary co M400. Ale wiedzę swą opieram
na Internetach, a tu wszyscy kłamią, włącznie ze mną. Grot posiada na
sobie wytłoczony znak producenta, w który wpisano próbę złota, oraz
tęgość. Tu jest tęgość OB. Tęgo, nieprawdaż? Widzimy też znak na
kłobuku. Ale na żadnym nie widzimy szczegółów, ale i o tym, nie bójcie
się, pomyślałem, taki zaradny jestem.
Czyli
prawda, użyjcie wyobraźni, na znaczku widzimy pelikana w gnieździe, a
właściwie pelikanicę, sukę pelikana, i dwa młode. Młode takie, że
wyglądają jak kreski. Chyba zabiedzone. Tak czy siak, to nam wymusza
datowanie pióra na lata przed rokiem 1997, iż wówczas jedno z pelikaniąt
wyfrunęło z gniazda i ostało się jedno. Takie życie. Na powyższym
zdjęciu widzimy także gratkę dla voyeurystów, to jest okienko podglądu
atramentu. Chociaż nie, dla nich gratką, jest okienko w L2k. W każdym
razie okienko w tym modelu jest szare, zaś w suwerenach było zielone.
Robert będzie wiedział lepiej, ja dywaguję i zmyślam, a na dodatek
jestem w błędzie.
Rzut
oka na grot. Kurka wodna, źle żem ostrość ustawił, bo na ziarno, a po
co komu ziarno na ostro? I jeszcze odblask na znaczku, więc nie wiadomo,
czy było ich dwóch, czy nie. Ale resztę widać jako tako, a na dodatek
znośnie, czyli że złoto 14 kt., albo 585 i że OB. Ciekawa jest to
sprawa, że grot ten jest bardzo, ale to bardzo elastyczny. Niestety nie
wiem, czy wszystkie groty z tamtego czasu były tak elastyczne, czy to
wypadek przy pracy. To jest właśnie to, o czym pisałem wczoraj. Ktoś się
zasugeruje, że napisałem, że tak jest, a jemu się trafi co innego.
Dlatego jeśli ktoś z Was ma podobnego pelikana, ale z grotem i innej
tęgości, niech piszę śmiało jak jest.
Na
koniec zdjęcia ziarna. Jak widać gładkie, szerokie, zaokrąglone ze
wszech stron, żaden tam kanciak jak w montblanku. Dzięki temu piórem
pisze się łagodniej, ale zmienność kreski jest i jest dobrze zauważalna.
Ogólnie
pióro fajne, tylko słabo się je czyści, bowiem w przeciwieństwie do
montblanka 22 i innych, osadka stanowi jedną całość z rączką, a wykręcić
można jedynie grot wraz ze spływakiem. Co więcej grot i spływak są
połączone przy pomocy metalowego pierścienia, a próba rozłożenia tego na
części pierwsze podobnież grozi połamaniem blaszek spływaka, czy też
zbieraka. Podobnież z mechanizmem tłoka, lepiej nie wyjmować. Znaczy
można, ale jest małe ale. Nie wiem jakie, bo w przeciwieństwie do
zespołu grota, tej strony nie rozbierałem. Tak czy siak, jakby udało się
Wam znaleźć pióro w dobrej cenie, o którą coraz trudniej, bierzcie i
piszcie.
Na koniec dane techniczne i nieporadne kulfony, czyli tak zwana próbka pisma.
Długość pióra zakręconego: 127 mm
Długość pióra odkręconego: 121,5 mm
Długość rączki bez grotu: 102 mm
Długość skuwki: 59 mm
Średnica rączki: 12 mm
Masa pióra: 14,73 g (chyba pustego).
Tally ho!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz